wtorek, 11 listopada 2014

Satysfakcja i pokora

   Od ponad dwudziestu lat jestem masażystą, rozmawiałem przez ten czas z wieloma kolegami tzw. po fachu. Jedno zdanie jest wśród takich rozmów ważne i dominujące. "Nigdy nie jest tak, że pomożesz wszystkim ale masz się starać by pomóc wielu". Nie chcę, by moje pisanie było niepokorne. To, co chcę  napisać jest fajne i daje to, co każdy, kto zajmuje się poprawianiem jakości życia innych.
  Pracuję obecnie z osobą, która mnie niesamowicie podbudowała. Zaczęło się od tego, że nie wiedziałem jak i co będę robił w danym przypadku. Kobieta bardzo bólowa od lat jedenastu. Ból kręgosłupa, zawroty głowy, przy tym psychika także na wyładowanych bateriach. Dziesięcioletnie dziecko potrzebujące opieki, rodzina i ból. Wszelkie badania lekarskie w porządku. Muszę tutaj powiedzieć, że nigdy nie posądzam nikogo o symulację, tak nie można byłoby symulować. Najczęściej słyszanym zdaniem było "migrena, bóle psycho'somatyczne" Takie bóle są mocne aż do przysłowiowego zwariowania i nikt z diagnostów nie wie, o co chodzi. Też przyznam szukałem technik by pomóc. W takich napięciach i bólu nasza powięź ma niesamowite znaczenie. Spróbowałem metody czaszkowo_krzyżowej, przyznaję trochę na oślep.W takich wypadkach myślę, że gdy ktoś właśnie do mnie przyjdzie, to nie przypadek, trzeba się postarać. Potraktowałem problem jak zadanie. Gdy zaczynam pracę z człowiekiem staram się nie rozbudzać wielkich nadziei. Chcę, by człowiek wiedział, że będę się starał pomóc tym, co wiem. Zabieg trwał ponad godzinę i był dobrze przyjęty, przyniósł jakąś ulgę. Dni pomiędzy zabiegami są dla mnie trwaniem jakby w zawieszeniu. To jest niepewność, czy technika i długość zabiegu była dobra, czy wszystkie pozycje zabiegowe dotrzymane jak trzeba. Zawsze tak mam i to się nie zmieni. Gdy rozmawiam z kolegami tak mają i już. Zaskoczenie było pełne, gdy "promienista" pacjentka przyszła i powiedziała, że jej życie się zmieniło. To jest satysfakcja dla mnie i nie wiem, dla kogo większa. Dla mnie ogromna, bo trafiłem techniką. Dla człowieka, bo ktoś mu pomógł. Piszę tą notatkę, by powiedzieć sobie i innym, że ciała i ducha nie rozdzielam i codziennie się o tym przekonuję.
 Kilka dni temu byłem na filmie niesamowitym. "Bogowie" to film poruszający. Tam jest ważne zdanie a cały film opiera się na nim. Gdy Zbigniew Religa wykonuje kolejny przeszczep serca, pacjent rozstaje się z życiem. Zastanawia się bohater co źle zrobił i dla czego. W rozmowie z profesorem analizuje swoje postępowanie i pyta. Profesor mówi że wszystko medycznie jest dobrze ale "brak ci pokory". Zdanie mocno udeżające. Jest gdzieś ulotna granica pomiędzy satysfakcją, która jest dobra a pokorą jakże potrzebną człowiekowi. Czasami dobrze jest gdy ktoś powie mi czy jestem na tej granicy, czy w którąś stronę ją przekraczam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz